Mirosław Grudzień
Już w półtora miesiąca po śmierci Mickiewicza wysunięto pierwszą propozycję wzniesienia poecie pomnika, a stało się to w Wielkopolsce, będącej wtedy pod zaborem pruskim. W niepełne dwa lata po śmierci Mickiewicza, w czerwcu 1857 roku polski rzeźbiarz Władysław Oleszczyński wykonał jego pomnik, który miał stanąć w Poznaniu. Na jego odsłonięcie trzeba było jednak czekać jeszcze niemal dwa lata, dokonało się ono 7 maja 1859 roku. W 1904 roku został on zastąpiony innym; pomnik Oleszczyńskiego przeniesiono na dziedziniec Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Przetrwał tam do 1939 roku, kiedy to został zniszczony przez Niemców. W 1998 roku zainicjowano rekonstrukcję pomnika; dokonał tego rzeźbiarz Józef Petruk, profesor poznańskiej ASP. Patrzę na tę odtworzoną pamiątkę historii z czcią i nieledwie z czułością.
Tworząc pomnik Wieszcza jako pierwszy, Oleszczyński stworzył tym samym pewien wzorzec, sugestywnie podpowiedział następnym twórcom mickiewiczowskich pomników pewne charakterystyczne motywy − które odtąd zawsze towarzyszą pomnikom Wieszcza.
Ten jego Mickiewicz to człowiek w płaszczu podróżnym, kroczący, w marszu. Jest to wieczny wędrowiec, według znanego określenia samego poety – Pielgrzym. Czy Oleszczyński mógł był wybrać inny zestaw motywów rzeźbiarskich, inną symbolikę? Pewnie teoretycznie mógł. Zawikłana biografia Wieszcza pozwala uchwycić go w wielu odmiennych życiowych rolach. Np. można byłoby go przedstawić jako piewcę miłości; jako twórcę romantycznych zjaw, w otoczeniu świtezianki ,duchów itp. Można byłoby nadać mu nawet charakter redaktora albo profesora z odpowiednimi akcesoriami do każdej z tych ról, bo takie funkcje w pewnych okresach pełnił. Każde z tych ujęć przedstawiałoby Mickiewicza uwikłanego w rozmaite relacje z innymi ludźmi. Był bowiem fascynującym człowiekiem, organizatorem i inspiratorem, zawsze otoczonym przez wielu, zawsze w jakimś odniesieniu do zbiorowości.
A jednak - chociaż Wieszcz za życia przypominał współczesnych guru otoczonych uczniami, utrwalony został jako s a m o t n y wędrowiec, taki właśnie aspekt tej postaci wybrał pierwszy twórca jego pomnika. Inne możliwości odrzucił. I tutaj dotykamy jakiejś ważnej prawdy o Adamie; wielu do niego nie dorastało, nie rozumiało go, niektórych irytował, a wielu uwielbiało go czysto intuicyjnie i na ślepo, bez rozumowej refleksji. Wiedział o tym i miał prawo czuć się osamotniony. Ale to jest samotność mędrca, niewymuszony dystans, pełen respektu, jaki powstaje wokół takiej postaci. Pewne drogi każdy musi przejść sam, indywidualnie.
Trzeba stwierdzić, że Mickiewicz był w czasach po Kochanowskim jedynym polskim twórcą, który świadomie i skutecznie wykreował własne symboliczne ujęcie, własną ikonę; wręcz jakby dyskretnie, ale sugestywnie podpowiadał artystom, jak go mają przedstawiać – i potomnym, jak go mają widzieć. Jako Pielgrzyma właśnie, tego z Sonetów krymskich, z Ustępów III części Dziadów, i z wielu innych kart jego twórczości. Inni romantyczni wieszczowie, ba! – inni polscy poeci nie mieli tego szczęścia, żeby rzeźbiarz zamknął to, kim byli, w podobnym symbolicznym skrócie. I tylko Mickiewicza ten jego pierwszy rzeźbiarz w genialnym olśnieniu potrafił ująć całościowo w jednym lapidarnym znaku Pielgrzyma.
I takim w naszych oczach Mickiewicz pozostał. Nie tylko wygnaniec i tułacz, lecz ktoś świadomie zdążający do obranego celu. To właśnie wyraża ten znoszony podróżny, „pielgrzymi” płaszcz. Ten człowiek ciągle się rozwijał, porzucał to, co już osiągnął i wychodził na spotkanie czemuś nowemu. Nie pozwalał sobie zastygnąć w jakiejś jednej postaci. Pamiętamy: Mnie płynąć, płynąć i płynąć… Potrafił też rozszerzyć i zasugerować tę wizję jako wzorzec dla całej polskiej zbiorowości – doskonalenie się, uszlachetnianie, rozwój duchowy jako niezbędne etapy na drodze do wymarzonej Polski – etapy stawania się coraz bardziej i bardziej Polakiem. Mówią o tym Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, ale również znany powszechnie z lat szkolnych Pan Tadeusz.
Epoce romantyzmu towarzyszyły silne fascynacje wiedzą tajemną, ezoteryką. Więc może nieprzypadkowo ten pielgrzym-Mickiewicz tak bardzo przypomina Pustelnika z Wielkich Arkanów tarota. Według nurtu psychologii zapoczątkowanego przez prof. Carla Gustava Junga – Pustelnik to jeden z archetypów, symbolicznych obrazów wpisanych w nieświadome głębie naszego umysłu. Niezmordowany poszukiwacz prawdy i zarazem ten, który przynosi ją ludziom.
Czesław Miłosz pisał w swojej „Ziemi Ulro”, że zbiorowa percepcja Polaków przyswoiła sobie Mickiewicza jako poetę, jako wykładowcę literatur słowiańskich, jako swoistego działacza politycznego Wielkiej Emigracji… Zgubiła jednak coś ważnego – myśliciela światowej klasy, wizjonera wyprzedzającego swoja epokę, którego musimy dopiero zacząć odkrywać.
Ale to już, jak mówi Kipling, another story, temat na inną gawędę, wykraczający poza skromne zamierzone ramy tego mojego tekstu.