Słupska poetka, Izabela Iwańczuk, zdobyła sobie dobre imię na niwie poezji dotychczasową swoją twórczością. Warto przyjrzeć się jej nowej propozycji poetyckiej. „Perły wieczne”.  Tytuł intrygujący i wieloznaczny. Dla mnie te perły, choć istnieje do nich bezpośredni odnośnik w wierszach, są tworami serca i umysłu artystki, która pozostawia je w nadziei na ich trwanie poza czasem.
Nowy tomik jest bardzo dobrze skonstruowany – z matematyczną wręcz dokładnością dzieli poetka całość na dwie części, w każdej umieszcza po 25 wierszy. Lecz co jest znamienitszego, to biegunowość tych części i ich ważność dla ludzkiego życia: miłość i śmierć. A raczej odwrotnie, co świadczy o nadziei, którą w przesłaniu niesie tomik.

Najpierw zajmuje się czymś traumatycznym, jakim dla każdego z nas jest śmierć osoby bliskiej – tu matki. Należy zauważyć, że nawet przy poruszaniu takiego smutnego tematu, nie pozostaje poetka obojętna na gry lingwistyczne. Dostrzega różne poziomy języka, a może w nich waśnie znajduje ukojenie. Ta pierwsza cześć konstrukcji nosi nazwę „Tren wiary”, więc oprócz śmierci, mowa będzie o najgłębszych pokładach świadomości, o systemie wartości… Jest tu portretowana matka. Utożsamiamy podmiot liryczny z autorką. Przedstawia nam matkę – Teresę, którą bardzo kochała (kocha). Jedyną miłością mogącą współzawodniczyć z miłością do matki jest miłość do poezji. Czasem matka zmienia się w poezję: „Mama/ jej śpiew”. Dla poetki matka jest świętością: „gołębica Pańska”, „odświętna święta”. Modli się do niej: „usłysz mnie/ wysłuchaj mnie” jak w litanii, ale jednocześnie modli się „za mamę jodłową” do Maryi, prosząc o modlitwę przeczystą. Wszystko jest przemyślane i przekazane w perspektywie wiary: „nie umarłaś jak Chrystus/lecz       w moich latach chrystusowych”. W trenie „Madonna Teresa 1976” obserwujemy uwielbienie macierzyństwa i dziękczynienie za nie, to rok urodzin poetki. Mijają kolejne lata, córka w modlitwie, w swej poezji odnajduje matkę. I te niezwykłe u Iwańczuk wszechobecne anioły: „ławicą serafinów niedościgłą” towarzyszą mamie, która tylko na chwilę odwiedziła Ziemię. Może zeszła tylko, by urodzić poetkę? Ta część zakończona jest trenem szczególnym – godzącym się z losem „Mateńko herbateńko/ o smaku nieba”. Szczególnym wierszem tej części jest „Mistrz”. To sam Bóg wygrywający nasze losy na fortepianie. On pokonał śmierć, ale przedtem chrześcijanin śpiewa „dębowy tren wiary”.  Zawsze wykwita przebiśnieg nadziei.
Część druga – miłosna to zbiór erotyków dojrzałej kobiety. Nazwała je poetka „Wołacz miłości” i opatrzyła mottem „rozmnażać miłość / to ssać Boga”. Czyli i tu należy liczyć się ze światopoglądową głębią. Są to wiersze bardzo intymne. Szereg morskich i kosmicznych metafor – tak właściwych poetce, zabawy słowne – pozorne, gdyż posiadające sens głębszy. Intrygująca jest też intertekstualność, którą odkryłam np. w wierszu „Fortepian miłości”, który odnieść można do Norwidowego „Fortepianu Chopina”, lecz tu ideał sięga nieba, nie bruku. W wierszu „Smykałka” występuje natomiast tytułowa perła – jest to perła na języku, myślę, że można zobaczyć w niej całą skomplikowaną psychikę „ja lirycznego” oddaną ukochanemu w miłosnym akcie sięgającym nieba. Wiersze te nie boja się prawdy o miłości między kobietą a mężczyzną – dotykają jej wielopoziomowej, psycho-fizycznej natury, ale nigdy nie przekraczają tabu, nie przechodzą w wulgaryzm lub histerię – są eleganckie, tzn. utrzymane w dobrym tonie. Jeden z wierszy zmienia podmiot liryczny na rodzaj męski – „Albatros”. Może dlatego, że te ptaki są rodzicami szczególnymi – znoszą i wysiadują tylko jedno jajo, a pisklę jest bardzo długo zależne od rodziców, a owocem ludzkiej miłości jest dziecko. Piękna jest możliwość interpretacji tych magicznych wierszy na różne sposoby. To, co uwieczniła poetka, co nam podarowała dzieje się, jest namacalne. Końcowy wiersz „Erotyk za szkłem” powinien być inny, powinien być ostatnim uściskiem kochanka, ostatnim hymnem na cześć jego miłości, tymczasem jest to wiersz o umiłowaniu poezji…
Całość ściśle wykoncypowana, a jednak metaforyczna świadczy o wielkości poetki. Metafory są skomplikowane, lecz budowane logicznie, czytelnie, zbudowany jest specyficzny świat metafor. Jest to poezja delikatna, ale bardzo precyzyjna. Poziom słowa jest jedną z warstw i można wpatrywać się długo, by dojrzeć na dnie swoją interpretację odpowiedzi na to czym są miłość i śmierć, bo w poezji tej nie znajdziemy moralizatorstwa.

 


Jolanta Rubiniec