Prawda i czas

Czy młodzi miłośnicy literatury znają twórczość Jerzego Szatkowskiego?
Ten doświadczony pisarz (ur. 1940) wywodzi się z pokolenia poetów i prozaików, którzy mocno zaznaczyli swoją obecność w życiu literackim w latach 70. XX wieku. Autor zbioru wierszy pt. "Nie znam żadnego śpiewu" (debiut, 1968) zaprzyjaźnił sie w tamtych czasach ze znanymi "kaskaderami literatury", m.in. z Edwardem Stachurą, Ryszardem Milczewskim-Bruno, Wincentym Różańskim, Andrzejem Babińskim.
W 2010 roku, wiele lat po śmierci wspomnianych poetów, J. Szatkowski wydał książkę o charakterze wspomnieniowym pt. "To tak nieprawdopodobne, że aż prawdziwe". Już pierwsze zdania tej powieści wprowadzają nas w nieprawdopodobne (ale prawdziwe!) zdarzenia z życia Milczewskiego-Bruno: "Po rozwiązaniu związku małżeńskiego przez rozwód, po opuszczeniu domu rodzinnego Bruno (poważnie schorowany, psychicznie rozbity, zżerany alkoholizmem) zamieszkał u mnie w Antoniewie. Odstąpiliśmy mu (Iwona i ja) mały pokój, zagwarantowaliśmy mu też wikt i opierunek (gratis!)" (s. 7). Należy dodać, że J. Szatkowski pracował w Antoniewie w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Później zamieszkał w Swarzędzu koło Poznania. W tym mieście w 1998 roku reaktywował "Okolicę Poetów", której jest redaktorem naczelnym i wydawcą. J. Szatkowski współredagował "Pisma wybrane" R. Milczewskiego-Bruno (trzytomowa edycja,1989). Credo poetyckie autora "Poboków" (1971) zamykało się w dwóch słowach: "Piszę siebie". Henryk Bereza - znany krytyk literacki - mówił, że twórczość wspomnianego poety można nazwać "życiopisaniem". Jego wiersze były "mieszanką" różnych mitów i najprawdziwszej prawdy. Natomiast J. Szatkowski utrwalił w omawianej książce artystyczne życiorysy - własny i swoich bohaterów. Oto fragment niezwykłej biografii R. Milczewskiego- Bruno: " (...) przesiadujesz w mordowniach, dobrzejesz w izbach wytrzeźwień, stajesz przed kolegiami do spraw wykroczeń (...) - robol czy <przyziemniak> jesteś, boś przecież tylko (m.in.) na wyrywki: pomocnik fermentatora w wytwórni tytoniu przemysłowego; sędzik punktowy od boksu (...), konwojent jajczarski albo klasyfikator żywca rzeźnego, (...) przecież tak naprawdę (na serio!) kulturą i oświatą się parasz (...) - od Sztuki, i samego Pegaza, jesteś!
To zobowiązuje. (...) nie wyklucza wcale, że nieraz trzeba < iść na dno, żeby wypłynąć z perłą>"
(s. 64).
Bohaterowie powieści J. Szatkowskiego szli na dno egzystencji i... wypływali z perłami literackimi. Myślę, że wspomnienia " (...) tak nieprawdopodobne, że aż prawdziwe" są skarbem prozatorskim i znajdą duże uznanie u czytelników, historyków literatury i krytyków.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jerzy Szatkowski, "To tak nieprawdopodobne, że aż prawdziwe"; wydawca: Biblioteka
"Tematu" nr 4; Bydgoszcz 2010, ss. 158

 

recenzja: Tadeusz Lira-Śliwa