Dziecko nie wybiera rodziców, chwili ani miejsca urodzenia. Niezależnie od tego w której części świata i w jakich warunkach się pojawia, przychodzi na świat z płaczem. Czym jest ten krzyk? Protestem przeciwko rozdzieleniu z matką, objawem szoku, strachem przed nieznanym, czy jakąś tajemną wiedzą o tym co je czeka?
    Olga Lalić-Krowicka urodziła się 2 kwietnia 1980 roku w Chorwacji stanowiącej wtedy część utworzonej po zakończeniu II wojny światowej Jugosławii. Sytuację komplikował fakt, że matka była Polką a ojciec Serbem, którego rodzina od pokoleń zamieszkiwała na tych terenach. Jak układały się ich stosunki z Chorwatami? Jak czuła się młoda kobieta w obcym kraju? Czy znalazła akceptację, życzliwość i zrozumienie? Poczucie bezpieczeństwa i szczęśliwi rodzice to radosne dzieci. Jakie było dzieciństwo Olgi - bezpieczne, spokojne i pogodne, czy wpisane w smugę cienia?


    Częściową odpowiedź na to pytanie daje nam najnowszy tom jej wierszy Kolejny raz śniłam dom (wiersze pisane w latach 1996-2000). 
    Tytuł wskazuje na to, że miejsce urodzenia nosi się w sercu jak najdroższy klejnot. Nawet jeśli fundamentem domu był wieczny taniec kłótni oraz brak soku szczęścia na wargach. Tym bardziej, gdy się go opuściło w tak tragicznych okolicznościach. Wojna jest traumą dla wszystkich. Jak ma się z nią pogodzić kilkunastolatka wygnana z rodzinnego domu? Czas dorastania to przecież huragan myśli, uczuć i hormonów. Ten niebywale trudny okres autorka spędziła w drodze. Ucieczka pod bombami, w ciągłym zagrożeniu, w tłumie uchodźców, strach, zimno, głód, niepewność jutra, śmierć czająca się na każdym kroku, nie sprzyjają nikomu, a szczególnie dzieciom. A Olga była dzieckiem wyjątkowym – ponadprzeciętnie zdolnym, o niesłychanie wrażliwej psychice, od szóstego roku życia oswajającym świat przy pomocy poezji. 
   Wiersze zawarte w tym tomie powstawały więc w nietypowych okolicznościach. Pisała je młoda poetka przeżywająca tragedię rozstania z domem, przyjaciółmi, wioską i krajem swego urodzenia. Dla dziecka nawet zwykła przeprowadzka potrafi być stresem. Burzy znany mu świat, zmusza do odnalezienia się w innym środowisku, przystosowania do odmiennych zwyczajów, co często sprawia trudność nawet dorosłym. Łatwo więc sobie wyobrazić, co czuje człowiek, który w panice, pod ostrzałem opuszcza rodzinny dom, by uratować życie. Tak wrażliwe dziecko, jakim była wtedy Olga, musiało więc przeżywać to w trójnasób.
Nagle jej świat się zawalił. Zamiast wakacyjnego odpoczynku lato sprowadziło nieszczęście. W jej zasmuconych oczach nawet promienie słońca wyglądają więc jak potoki krwi. Porzucona w błocie przed zrujnowanym budynkiem lalka wypatruje właścicielki. Biegnące za pociągiem krasnoludki błagają o powrót do domu.
Lalka i krasnoludki to symbole gwałtownie przerwanego i brutalnie zdeptanego dzieciństwa. Użycie ich w wierszach świadczy o dużej dojrzałości literackiej młodocianej autorki. Skoro one cierpią, jak ma znieść to wrażliwy, dorastający człowiek?
   Drogi przepełnione wygnańcami, płonące domy, wałęsające się głodne koty i psy, deszcz, przenikliwe zimno, brud, brak pożywienia, niepewność jutra i obezwładniające zmęczenie dopełniają obraz. Chcemy rozpalić ognisko/ lecz mokre ręce zamarzają/ I tak nam nie pozwolą czytamy w wierszu Nieznana droga bez latarni.    
    Trudy wędrówki to nie wszystko. Musi patrzeć na rannych, umierających i mordowanych, na gwałcone kobiety i dziewczynki, na kopane przy drodze groby. Czasem maleńkie, w których spoczną dopiero co narodzone dzieci. Przyszły na świat w nieodpowiednim miejscu i czasie. Kto zawinił, los czy człowiek? A może Bóg pragnął powiększyć ilość aniołów w niebie? Jeśli w ogóle tam jest. Może odszedł nie mogąc patrzeć na to, co dzieje się na ziemi?
Wydaje się, że Bóg stracił władzę. Zagubiony w chaosie wojny opuścił meczety, cerkwie, synagogi i kościoły. Może nie wszędzie, ale w Sarajewie na pewno. Tam nawet miłość nie zdołała uchronić kochanków od śmierci. Nie znaleźli schronienia w żadnym z domów Boga. Czyżby zostali ukarani za próbę przekroczenia bariery dzielącej muzułmanów i katolików? Skąd się wzięły te podziały? Czy nigdy nie znikną?
    Bałkany to obszar od wieków targany wojnami. Piękno tych terenów jest urzekające. Może dlatego tak licznie ciągnęły tu zbrojne oddziały najeźdźców. Panowanie Turków trwało niemal czterysta lat. Państwo osmańskie szykanowało rodowitych mieszkańców tych ziem, dlatego wielu z nich dla ułatwienia sobie życia przeszło na islam. Ich potomkowie pozostali wierni religii przyjętej przez przodków, co jest solą w oku tych, którzy czują się chrześcijanami.
Dopóki istniała Jugosławia, wydawało się, że wszystko w miarę dobrze funkcjonuje. Była to jednak cisza przed burzą. Nacjonalizm, zapiekłe żale, różnice wyznaniowe spowodowały, że Jugosławia rozsypała się jak domek z kart. Przybyło ofiar i łez, pogłębiły się podziały. Ziemia wchłonęła milion nowych ciał stając się jednym ogromnym cmentarzem. Ale rodzi, karmi i jak zawsze zachwyca.  Rany ziemi goją się bowiem znacznie szybciej niż okaleczenia psychiki człowieka.
Morze jak dawniej chroni białe, skromne, przytulone do siebie muszelki, które witają kolejny dzień. Morski konik, algi, kamyki i muszle pomagają odprężyć się unoszącym się na falach błękitnej pustki zestresowanym, zmęczonym ludziom. Dalmatynka śpi na piasku jak nimfa/ śpiewa przy wtórze mandoliny/ oczekując swego marynarza. Życie z wolna zaczyna powracać do normy. 
    Nie są to łatwe powroty. Często wymagają odwagi i wielkiej odporności psychicznej. Dziecko zastaje pusty, zarośnięty dom i nie jest w stanie tego pojąć ani zaakceptować. Ucieka, bo czuje, że otacza je świat tak znajomych a tak obcych ludzi. Kobieta  śmiało popchnęła drzwi  lecz przy kołysce czekała jedynie zestarzała lalka. Tylko najwytrwalsi poradzą sobie z bólem utraty bliskich, odbudują zgliszcza i zaczną żyć na nowo.
    Najtrudniejsze są noce. Koszmary wojny odżywają w snach. Jak krwiożercze bestie krążą szukając ofiary, zapalając płomienie strachu i bezradności. Odbierają siły, tłumią budzącą się nadzieję. Tych, którzy tak jak Olga nie powrócili do ojczyzny swego dzieciństwa, dręczy również tęsknota. Nocami czują zapach szałwii, słyszą jak namawia ich do powrotu. Nie mogąc być tam ciałem, przenoszą się w rodzinne strony w sennych marzeniach karmionych wrażliwą wyobraźnią i czułą, wierną duszą. 
    Życie w nowej ojczyźnie dało poczucie bezpieczeństwa, wykształcenie, przyniosło miłość, ofiarowało szczęśliwy dom. A jednak wystarczy widok jaskółki, żeby odżyła nieposkromiona tęsknota za krajem dzieciństwa. Ptak jest symbolem swobody. W przeciwieństwie do człowieka bez problemów pokonuje przestrzeń. A na dodatek wygląda tak znajomo:
Na pewno przyleciała stamtąd
poznałam po świergocie
południowe melodie gra słońca i miłości
fale morza muszelki i palmy
odcień nieba na skrzydłach
królestwo szałwii i jaśminu...
   Jak widać wspomnienia te są pogodne. Najwidoczniej czas zasklepił rany, a nowe życie przyniosło radość i nadzieję, dając szanse wyrwania się ze smugi cienia spowijającej dzieciństwo i okres dorastania autorki. Być może dlatego dopiero teraz znalazła w sobie siły, by zmierzyć się z  wierszami pisanymi w tak traumatycznych czasach.
    Wiersze zawarte w tomie Kolejny raz śniłam dom zamykają bolesną przeszłość otwierając jednocześnie znacznie pogodniejszą przyszłość. Nie czujemy tego, że pisała je tak młoda dziewczyna. Są dojrzałe zarówno ze względu na tematykę jak i środki artystyczne, którymi się posługuje. W zależności od potrzeby język staje się ostry jak bicz lub subtelny, pełen wysmakowanych metafor i epitetów. Utwory zawierają wiele trafnych, pogłębionych psychologicznie  portretów ludzkich, opisów przyrody oraz miejscowości, co świadczy o tym, że ich autorka jest dobrym obserwatorem. Obnażają niedoskonałość człowieka, piętnują zło, przynoszą jednak nadzieję, że każdy może wyjść z mroku i odnaleźć drogę pozbawioną cienia. 

Wanda Nowik-Pala
Olga Lalić-Krowicka Kolejny raz śniłam dom, Krosno 2012, s. 135